Sequele „Planety małp” z lat 70. to nie tylko głupkowate sobotnie frywolności popołudniowe — to poważna klasyka science fiction

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Film science fiction Franklina J. Schaffnera i Roda Serlinga z 1968 r. Planeta małp nie potrzebuje nikogo do obrony. Ta adaptacja powieści francuskiego autora Pierre’a Boulle’a, od dawna uznawana za klasykę gatunku Małpia planeta jest wypchany niezapomnianymi obrazami, mrożącą krew w żyłach muzyką Jerry'ego Goldsmitha, kultowym występem Charltona Hestona i być może najskuteczniejszym i najbardziej znanym zwrotem akcji w historii kina. Więc ma się dobrze. Jednak w latach 1970-1973 powstały cztery sequele, które dziś powszechnie uważa się za kampowe – być może zabawne, ale nic, co powinno być lub powinno być traktowane poważnie. Ale moim zdaniem te filmy, choć tańsze i bardziej szorstkie na brzegach niż oryginał Schaffnera, są w każdym calu poważnymi dziełami science fiction jako pierwszy film.



Cóż, może nie Bitwa o planetę małp . Aby uniknąć zakończenia tego utworu w punkcie kulminacyjnym, przyznam, że zgadzam się z przekonaniem, że ten obraz, ostatnia z kontynuacji, jest raczej leniwy i nieciekawy, odrzucając wszelką koncepcję odkrywania któregokolwiek z złożone idee i paskudna, dosadna przemoc z poprzednich czterech filmów na rzecz czegoś patetycznego i łatwo przyswajalnego. Dobrą wiadomością jest to, że film nie jest potrzebny i można go pominąć bez spojrzenia wstecz. Sposób Bitwa o planetę małp został wybrukowany cięciami studyjnymi wykonanymi w filmie, który pojawił się wcześniej, ale na szczęście nie tylko wszystkie pięć Małpy filmy dostępne do przesyłania strumieniowego na HBO Max, ale zarówno cięcia teatralne, jak i, w stosownych przypadkach, cięcia reżysera przełożonego są również przesyłane strumieniowo na tej platformie.



Pierwsza kontynuacja, Pod planetą małp (1970) jest chyba najdziwniejszym z nich wszystkich. To także jeden z najlepszych. Zaczyna się natychmiast tam, gdzie skończył się oryginalny film, a astronauta Hestona Taylor, wraz z niemą Nova (Linda Harrison), dowiedzieli się, że przez cały czas był na Ziemi po wojnie nuklearnej. Heston, zgodnie ze swoją umową, ledwo pojawia się w filmie, tajemniczo znika (powraca) wcześnie i zostaje zastąpiony jako bohater przez Brenta Jamesa Franciscusa, innego astronautę wysłanego na ratunek Taylorowi. Stamtąd film, wyreżyserowany przez Teda Posta, przenosi Brenta przez skróconą wersję podróży Taylora z pierwszego filmu, zanim przedstawi swój własny, wyjątkowo dziwny pomysł: w tunelu metra żyje kult psychicznych ludzi, którzy czczą wykonalną bombę atomową. Ta społeczność ma zostać zaatakowana przez podżegające do wojny goryle, a Brent, Taylor i Nova zostają złapani w przerażający środek. Kulminacja tego filmu jest zadziwiająco efektowna i bezlitosna. Nie psując go, kiedy ostatni raz go widzisz, nie sposób zapomnieć spojrzenia Franciszka.

Zdjęcie: ©20thCentFox/Dzięki uprzejmości Everett Collection

Jeśli następny film, Ucieczka z planety małp (1971, reż. Dona Taylor) jest mniej spójny niż jego poprzednik, obraz wciąż jest całkiem dobry i utwierdza lub cementuje pewne idee, które czynią ten łuk trzech filmów nieodzownym. Oprócz ponownego wprowadzenia i uwydatnienia elementu podróży w czasie, który jest centralnym elementem całego założenia franczyzy, film ten przedstawia również zamężną parę szympansów-naukowców, Corneliusa (Roddy McDowall) i Zirę (Kim Hunter). Cornelius i Zira byli ważni w serialu od samego początku, ale tutaj są głównymi bohaterami, przeniesionymi z powrotem na dzisiejszą Ziemię. To tworzy serię scenariuszy z rybami bez wody, od całkiem zabawnych po niestety obóz, ale film staje się fascynujący, gdy Zira – która wraz z Corneliusem jest teraz pod opieką i studiuje, rządu USA – przyznaje, pod wpływem pentotalu sodu, że jako naukowiec w swoim czasie prowadziła sekcję ludzi. To naturalnie komplikuje relacje publiczności z sympatycznymi i sympatycznymi szympansami bohaterami. Korneliusz i ewentualna próba ucieczki ciężarnej Ziry to zmiana tonalna, która przywraca do filmu brutalną przemoc (te filmy zostały ocenione jako G!) Pod wstrząsający punkt kulminacyjny. Jak dotąd żaden z tych trzech filmów nie zapewnił swoim widzom żadnej przyjemnej rozrywki za cenę biletu. Są agresywni, a w następstwie można czuć się nieswojo.



Następny przyszedł Podbój planety małp (1973), który za moje pieniądze jest najlepszy nie tylko z sequeli, ale z całej serii filmów. Jak na ironię, wyreżyserowany przez J. Lee Thompsona, który nie tylko nie był niczyim pomysłem na wielkiego filmowca, ale także nakręcił najgorszy film z serii, Bitwa o planetę małp , ten film wyskakuje w czasie. Istota filmu przedstawia syna Ziry i Corneliusa, Cezara (znowu Roddy McDowall) prowadzącego rewoltę małp przeciwko światu ludzi, którzy zaczęli od przyjęcia małp jako zwierząt domowych, zanim zamienili je w niewolników. To blokuje wiele politycznych tematów serii, które obejmowały nie tylko wypowiedzi antywojenne, protesty przeciwko rasizmowi, a nawet proste idee dotyczące praw zwierząt. A jednak robi to w sposób, który, choć może nie aż tak subtelny, jest jednak zarówno krzepiący, jak i ukryty na tyle, że opowieść może być odbierana na własnych, dosłownych kategoriach. Co ważniejsze, zakończenie (proszę o obejrzenie wersji rozszerzonej) jest niezwykle mocne, z występem McDowall, którego intensywność w jakiś sposób prześwituje przez sztywny makijaż małpy. To cudowne rzeczy.

Właściwie wszystkie filmy są wspaniałe. Parzysty Bitwa ma swoje chwile. To nie są tylko głupkowate sobotnie frywolności. To poważna fantastyka naukowa.



Bill Ryan pisał także dla The Bulwark, RogerEbert.com i bloga Osciloscope Laboratories Musings. Jego bogate archiwum krytyki filmowej i literackiej można przeczytać na jego blogu Rodzaj twarzy, której nienawidzisz , a znajdziecie go na Twitterze: @facetonienawidzę

Zegarek Planeta małp na HBO Max